Załatwionym przez panów milicjantów transportem zmierzamy do wsi Poi-Mazar. Po drodze czekał nas obowiązkowy przystanek u dyrektora Parku Narodowego (a przynajmniej interesującego nas kawałka parku). Zostaliśmy przyjęci w altance, z której roztacza się wspaniały widok na Dolinę Wancz. Dyrektor jest niezwykle przychylny turystom (pewnie i po części dlatego, że od każdego turysty mu płacą), dlatego też chce nam pomóc dostać się do lodowców, do których od Poi-Mazar mamy jeszcze 12 km. Ponadto chwali nam się, że on zawsze turystom liczy mniej za pobyt w parku, więc może i nam coś daruje. Koszt spędzenia jednego dnia na terenie parku to 10 somoni/os (ok.6zł) i 35 somoni jednorazowo za aparat. U dyrektora spędzamy około 3 godzin, oczywiście częstowani plowem, owocami, warzywami, lepioszką, wódką, piwem i koniakiem, także na bogato. Ostatecznie nie możemy dojść do ładu co z naszym dojazdem do lodowców, dlatego dyrektor zabiera się z nami i naszym kierowcą do Poi- Mazar, tam zobaczymy co dalej. Jedziemy słynną droga Santa Barbara, a panowie tłumaczą nam, że ufundowała ją jakaś Angielka, stąd ta nazwa. Jadę już ledwo żywa, zaczyna mnie atakować jakieś zatrucie pokarmowe, i jak na złość przejeżdżamy przez rzekę, więc nie mam nawet szansy na ewentualną ucieczkę z samochodu. Gdy dojeżdżamy do wsi staram się jak najszybciej wyjść na powietrze i robi mi się słabo. Nagle staję się wydarzeniem dla mieszkańców całej wsi. Przyniesiono mi wodę, materac, starsza babcia cały czas rozmawia ze mną po rusku i jakiś pierdołach, a zaraz pojawia się lekarz uzbrojony w ciśnieniomierz i paracetamol...No tak, uznano, że kobieta, Europejka, na około 2000 m n.p.m. ma problemy z wysokością. Niestety zawiodłam pana doktora tłumacząc, że to jednak chyba od jedzenia. I tak trafiamy do Dżafara- człowieka orkiestry, ale o tym potem. Dyrektor i kierowca pojechali do domów. Po sensacji. Wkrótce żołądek zaczyna męczyć i Artura, dlatego podejrzenie zatrucia pada na dzisiejszy obiad. Gdy dyrektor dzwoni do Dżafara zapytać o moje samopoczucie, ten z wyrzutem pyta "czym Ty żeś ich nakarmił!?" :)